piątek, 20 marca 2009

Mystery Book...

"Z ociąganiem wstał nie szukając wzrokiem absolutnie nikogo, żeby nie sprowokować nikomu niepotrzebnej rozmowy i wyłowił z tacy lodowate Mojito. Niestety wracając na fotel otarł się o zapamiętale wijącego się na parkiecie „gościa”. Nazywał się chyba Adrian. Został mu przedstawiony wieki temu jako „projektant nowoczesnych wnętrz”. Teraz wyginał się na wszystkie strony niesiony nieubłaganym rytmem obrzydliwej przeróbki Niny Simone, wymieszanej z testosteronem i spojrzeniami pogujących wokoło, delikatnie już podśmiardywujących niewiast. Ramzesowi wydawało się że Adrian jest robakiem. Nie w przenośni. Dosłownie. Patrząc na niego, przez dłuższą chwilę nie mógł pozbyć się obrazu wyłażącego z jabłka, białego, ślepego robala. Poprawił ostrość, podkręcił zbliżenie i zobaczył czarne plamki na jego odwłoku. Włoski wokół otworu gębowego stały dęba. Na odnóżach zobaczył czarne, pobłyskujące lakierki z przedłużanymi czubkami. Skadrował troszeczkę szerzej i w drugim kącie pokoju zobaczył zdychającą muchę. Leżała na skrzydełkach z tempo wywróconymi, czerwonymi oczami. Bezsilnie, ale zapamiętale przebierała nóżkami, bez większego sensu i bez żadnego skutku. Nazywała się chyba Dorota i została mu przedstawiona jako właścicielka „topowego showroomu”. Obrzydliwie pretensjonalne okulary słoneczne w grubych, lakierowanych oprawkach przydawały jej brzydocie szczypty egzotyki. Może mucha afrykańska? Nóżki pracowały coraz wolniej co musiało być nierozerwalnie związane z cichnącymi, ostatnimi taktami piosenki. Skonała. Wstał i ostrożnie przepychając się przez pełzające plugastwo wyszedł na balkon."

Ciąg dalszy nastąpi... ???